Rola obrońcy w postępowaniu karnym charakteryzuje się tym, że nie ma w zasadzie dla niego znaczenia czy oskarżony „to zrobił”. To co ma dla niego istotne znaczenie to czuwanie przez cały czas trwania postępowania karnego, nad tym aby prawa osoby oskarżonej o dokonanie konkretnego czynu zabronionego były przestrzegane. Innymi słowy: jeśli sprawca czynu ma ponieść odpowiedzialność za to co zrobił, to po sprawiedliwym procesie, w którym jego prawa jako jednostki będą przestrzegane, gdzie wszelkie istotne fakty i okoliczności zostaną ujawnione i ocenione. Dopilnowanie tego jest zadaniem obrońcy.

Jednak są takie sprawy, gdzie jako obrońca mam przekonanie, że stoję po stronie osoby, która mimo tego, że znajduje się na ławie oskarżonych, to jest w danej sprawie ofiarą, osobą pokrzywdzoną i że nie popełniła tego co jest jej zarzucane w akcie oskarżenia. Często dzieje się tak dlatego, że dla prokuratury tak jest wygodniej i szybciej, a dla oskarżyciela posiłkowego (który często występuje w przypadku tzw. przestępstw urzędniczych), ponieważ dzięki temu może wskazać kto jest winny zaniedbań i odsunąć ryzyko odpowiedzialności – dyscyplinarnej czy karnej –  od tych, którzy faktycznie za te zaniedbania w danej organizacji powinni odpowiadać.

Wtedy w takich sytuacjach, przyznaje, że satysfakcja z wykonywania zawodu adwokata – obrońcy w sprawach karnych jest wyjątkowa. I tak też było w czwartek 25 marca 2021 roku, w chwili gdy Sąd Okręgowy  w Warszawie, ogłosił wyrok uniewinniający moją klientkę – urzędniczkę Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oskarżoną o popełnienie tzw. przestępstwa urzędniczego z art. 231 § 3 Kodeksu Karnego.

Co się  wydarzyło w jednym z warszawskich oddziałów ZUS

W jednym ze stołecznych oddziałów ZUS odkryto, że z kont płatników składek zniknęło ok. 1 100 000 zł. W wyniku czynności sprawdzających okazało się, że jedna z urzędniczek pracujących w dziale rozliczeń, przez okres niemal 4 lat przywłaszczyła ww. kwotę przez to, że fałszowała wnioski płatników o zwrot nadpłaconych składek (tzw. noty zwrotu). Poprzez te działania pieniądze z kont płatników były transferowane na należące do niej rachunki bankowe. Do ww. procederu sprawczyni przyznała się jeszcze na etapie postepowania przygotowawczego.

Moja klientka była kierowniczką referatu w ww. dziale rozliczeń oraz osobą upoważnioną do dokonania aprobat takich wniosków o zwrot w ramach wewnętrznej procedury ZUS. Prokurator postawił jej zarzut tzw. przestępstwa urzędniczego z art. 231 § 3 Kodeksu Karnego w warunkach nieumyślności, zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat dwóch, twierdząc, że nierzetelnie sprawdzała ww. wnioski o zwrot co przejawiało się m.in. w braku pracy na oryginałach wniosków czy braku weryfikacji autentyczności dokumentów.

W toku postępowania przygotowawczego, a zwłaszcza w toku rozprawy głównej, czyli etapu postępowania karnego przed sądem, ujawnione zostały liczne zaskakujące okoliczności o tym jak w praktyce wyglądała praca w tym oddziale ZUS:

  • Okazało się, że sprawczyni tego przywłaszczenia środków była karana parę lat wcześniej za takie samo przestępstwo tj. przywłaszczenia kwoty 1 080 000 zł z rachunków klientów jednego z banków. Na mocy prawomocnego skazującego wyroku za ten czyn, z 2014 roku, został na nią nałożony środek karny w postaci zakazu zajmowania stanowisk z odpowiedzialnością materialną przez 5 lat.
  • W toku rozprawy przed sądem ujawniono, że osoby pracujące w dziale kadrowym w Oddziale ZUS wiedziały o tym, że przeciwko sprawczyni został wydany wyrok karny gdyż do Oddziału przychodziły pisma od komornika zajmujące część wynagrodzenia sprawczyni na podstawie obowiązku naprawienia szkody z podaniem podstawy prawnej czyli wyroku sądu karnego. W Oddziale nie podjęto żadnych działań aby zweryfikować tę sytuację i wyjaśnić jaka to sprawa karna jest podstawą od zapłaty ponad 1 000 000 zł przez ich pracownika.
  • Według zgodnych zeznań świadków, kierownictwo Oddziału wywierało na pracowników stałą presję aby rozliczenia kont płatników – zwłaszcza takich gdzie była konieczność zwrotów – wykonywać w terminie tj. aby nie doprowadzi do sytuacji gdzie trzeba wypłacić płatnikowi odsetki za opóźnienie.
  • Protokół kontroli doraźnej przeprowadzonej w Oddziale wykazał, że procedury były powszechnie nie przestrzegane, potwierdził presję czasu wywieraną na pracowników oraz wskazał 24 osoby (!) odpowiedzialne za naruszenia procedur: od biura podawczego, po działy rozliczeń czy dział finansowy. Na łaskawą wyrozumiałość ze strony kontrolerów zasłużyły jedynie osoby na stanowiskach kierowniczych Oddziału – których odpowiedzialność za to co działo się w tej placówce została w protokole pominięta milczeniem.
  • Jak się okazało, sprawczyni tego przywłaszczenia środków była urzędnikiem wielokrotnie nagradzanym i stawianym przez dyrekcję Oddziału za wzór. Niestety, w trakcie rozprawy przesłuchiwani dyrektorzy Oddziału nie byli wstanie przypomnieć sobie na jakiej postawie uznawali pracę tej osoby jako wzór dla innych kolegów i koleżanek z pracy.

Ponadto, w trakcie rozprawy głównej, ujawnione zostały następujące fakty, które pokazały jak wyglądały realia pracy w Oddziale ZUS oraz jakość zarządzania i nadzoru ze strony kadry zarządzającej:

  • Według zgodnych zeznań świadków – urzędników pracujących w ww. oddziale (m,in. nad feralnymi notami zwrotu), miesięcznie na jedną osobę przypadało nawet do 300 różnego rodzaju not (operacji rozliczeniowych do wykonania) z czego na jedną notę zwrotu min. trzeba przeznaczyć ok 1-2 godz. a maksymalnie nawet dwa dni pracy. Dla przypomnienia, w miesiącu godzin pracy jest ok 160.
  • Według zgodnych zeznań świadków ze wszystkich ww. procedur nie były przeprowadzane jakiekolwiek szkolenia.
  • ZUS działający w charakterze oskarżyciela publicznego nie był stanie wskazać w swoich procedurach, konkretnego, jednoznacznego przepisu prawnego, który nakazywałby pracę na oryginałach lub weryfikację autentycznosci dokumentów co było podstawą zarzutów wobec oskarżonej.
  • Okazało się, że od 2018 roku jeden z dyrektorów Oddziału – zresztą, w opinii obrony bez podstawy prawnej – wprowadził zmiany w ww. procedurze zwrotów nadpłaconych składek, które zresztą nie spowodowały aby sprawczyni zaniechała swojego procederu, a dyrektor, który był autorem tej zmiany i osobiście sprawdzał takie noty zwrotu przepuścił wniosek o zwrot składek na podstawie sfałszowanych dokumentów. Oczywiście, bez jakichkolwiek negatywnych konsekwencji dla niego.

Co stwierdził Sąd Okręgowy w wyroku

Sąd Okręgowy w Warszawie

W ustnym uzasadnieniu wyroku uniewinniającego moją klientkę, Sąd podkreślił nonszalancję prokuratury w zakresie gromadzenia dowodów oraz błędy w zakresie formułowania aktu oskarżenia. A nonszalancja jest chyba eufemistycznym określeniem niestaranności?

Sąd stwierdził, że oskarżona nie mogła przewidzieć, i nie można było od niej tego oczekiwać, że taka sytuacja może się wydarzyć. Sytuacja nadzwyczajna, gdy w jej zespole, zostaje zatrudniona – decyzją jej przełożonych – osoba skazana prawomocnie za przestępstwo przywłaszczenia mienia, która miała prawomocny zakaz pełnienia stanowiska z odpowiedzialnością materialną, i która ponownie popełnienia takie samo przestępstwo wykorzystując niesłychany bałagan i niekompetentne zarządzanie i nadzór ze strony osób kierowniczych w Oddziale.

Te okoliczności są kluczowe, gdyż przestępstwo określone w art. 231 § 3 Kodeku Karnego jest przestępstwem nieumyślnym, skutkowym. To oznacza, że aby przypisać oskarżonej odpowiedzialność z tego przepisu należy wykazać tzw. obiektywne przypisanie skutku między działaniem oskarżonej a tym konkretnym skutkiem, który wystąpił w tej sprawie. Więcej o obiektywnym przypisaniu skutku i zasadach odpowiedzialności z art. 231 Kodeksu Karnego można znaleźć tutaj.

Sąd zwrócił uwagę, że Oskarżyciel powinien samodzielnie pochylić się nad tym co działo się w Oddziale ZUS a nie opierać się na wynikach wewnętrznej kontroli ZUS, która skupiła się jedynie na wskazaniu odpowiedzialności szeregowych pracowników, a całkowitym milczeniem pominęła odpowiedzialność dyrekcji Oddziału.

Wreszcie, Sąd uznał zeznania dyrektorów Oddziału za całkowicie niewiarygodne, nakierowane na odsunięcie odpowiedzialności za ewidentny chaos i błędy w zarządzaniu w Oddziale od siebie. Ze swojej strony mogę dodać, że zeznania dyrektorów w swoim oderwaniu zeznań większości świadków i od rzeczywistości pracy w Oddziale były momentami wręcz kabaretowe. Walory humorystyczne tych zeznań psuła jednak świadomość, że mówimy o osobach zarządzających instytucją publiczną i że ich błędy i niekompetencja idą na koszt podatników.

Wyrok jest nieprawomocny i spodziewam się apelacji, ale biorąc pod uwagę przebieg rozprawy prawdopodobieństwo zmiany wyroku jest niewielkie.

Wnioski dla urzędników i funkcjonariuszy publicznych

Sprawa która toczyła się przed Sądem Okręgowym w Warszawie powinna dać do myślenia urzędnikom i funkcjonariuszom publicznym, ale także osobom pracującym w sektorze prywatnym na stanowiskach z dużym zakresem odpowiedzialności (członkowie zarządu, dyrektorzy finansowi czy ds. promocji dysponujący często znacznym budżetem etc.). Często przecież jest tak, że praca w danej instytucji publicznej czy przedsiębiorstwie prywatnym ma swoją specyfikę, swoje zwyczaje, utarte ścieżki załatwiania spraw oraz opiera się na sieci relacji międzyludzkich, nieraz bardzo skomplikowanych.  Często jest tak, że ta specyfika mniej lub bardziej odbiega od tego jak powinno się to odbywać według przepisów prawa. Czyli teoria (przepisy) sobie a praktyka dnia codziennego sobie.

Warto zatem wyciągnąć z tej historii taki wniosek, że gdy bezrefleksyjnie ufamy tej rutynie; „bo wszyscy tak robią”, „bo taka była praktyka od lat” czy dlatego, że oczekiwał od nas tego przełożony (często w sposób pośredni ale czytelny) to może się okazać, że gdy zdarzy się właśnie coś tak nieprzewidzianego jak w przypadku mojej klientki to ci, którzy wcześniej dopingowali do wytężonej pracy, dawali nagrody za wydajność, pierwsi rzuca swoich podwładnych na pożarcie, wypierając się odpowiedzialności za decyzje i wskazując ich jako winnych naruszenia przepisów. Oczywiście po to, aby za wszelką cenę ratować własne kariery.

To zabrzmi banalnie, ale miło jest gdy wszystko idzie dobrze. Gdy nagle z kasy ginie 1 000 000 PLN zaczyna się robić niemiło, kończą się uśmiechy i rozdawanie dyplomów. Wtedy zwykle zaczyna się wskazywanie winnych i odsuwanie odpowiedzialności od siebie i zwykle jest tak, że to osoby wyżej znajdujące się w hierarchii – kadra zarządzająca – posiada większe możliwości i umiejętności aby zręcznie zamieść sprawę pod dywan i wskazać winnego. Dlatego tak ważna jest refleksja czy w ramach naszej codziennej rutyny pracy, wyścigu z terminami i oczekiwaniami przełożonych, jako urzędnik, funkcjonariusz publiczny czy dyrektorka lub księgowa w prywatnym przedsiębiorstwie nie przekraczam czerwonej linii przepisów prawa, co może być potem wykorzystane przeciwko mnie.

Paweł Osiński

Adwokat prowadzący praktykę z prawa karnego gospodarczego oraz przestępczości finansowej. Doradza w sprawach związanych z prewencją naruszeń w przedsiębiorstwach, etyką biznesu oraz przepisami o ochronie sygnalistów. Współautor strony www.naruszenia.pl.